środa, 31 grudnia 2008

deadline


uparcie odliczam dni
opóźnienia znanego z poczty polskiej
polskich kolei państwowych jebanej
autopsji

skaczę po schodach jeżdżę na rowerze
rozwiewam włosy połykam
wiatr i kawałki drutu

bezskutecznie

czas płynie na moją niekorzyść




czwartek, 2 października 2008

droga krzyżowa


ja nie miewam koszmarów
kosteczki palców bieleją
czystą nienawiścią
panna w podartym welonie 
kroplami róży spływają uda

ty nie budzisz się w nocy
bez powodu przecinasz powietrze
pieprz - już nie pali
z gardła wychodzi
każde małe kłamstwo 

kobieta wyzwolona upadła
twarzą prosto w błoto
domysłów




piątek, 19 września 2008

DINKS

na trudniejsze pytania 
odpowiadam za ciebie 
nie zechcesz dzielić się 
niebem 

rozmnażanie zostawmy królikom 

od poniedziałku do piątku 
po dwie godziny dziennie 
cholernie ci się należę 

podwójny dochód - ironio 

nikt nas nie nauczył 
miłości za darmo




środa, 17 września 2008

(nie)przyzwyczajenie



codziennie od początku 

zamykam oczy - ty 
uczucia na wersy dzielę 
nic niewarte słowa 

jak bez(sens) 

jeszcze pachnę majem 
dzisiaj wczesna jesień 
rozbiera na kawałki listy 
porywa wiatr czas 
nie płynie po kolei 

łykam cardiamid może zabije 
szybciej serce 
arytmia poranków - choroba zawodowa 
małżonków


czwartek, 21 sierpnia 2008

erotyk małżeński



kochasz mnie bezpiecznie
po ciemku
skóra jest gładsza
nie widać rozstępów po ciąży

bardziej ci byłam ponętna
za parawanem sukienki

linką jak prezent wstążką przewiązana

odwracam oczy
nie dostrzegasz
naderwanych ścięgien duszy

piątek, 15 sierpnia 2008

dwa światy



najbardziej cenisz spowiedź 

grzechów cudzych 
szeptaną na ucho 
matce kościołowi 

czuwania czy pielgrzymki 
nie cieszą tak 
dogłębnie 

miałam sen 

niebo zasnute pajęczyną 
kabelków 

ziemia 
pod czujnym okiem 
kamer boga ojca


poniedziałek, 4 sierpnia 2008

wiwisekcja



nie lubię zasypiać 

przeczuwam 
we śnie liżesz moje myśli 
perwersją bez - 
sennie 
twoich rąk nie czułam 
miesiące 

nie - wolno 
odgarniać prześcieradła 
marzennie 

stosunkowo 
przeklinam empatię



sobota, 2 sierpnia 2008

maria magdalena



mógłbyś chaos uspokoić 


anielsko zbłękitnieć poświatą 
jarzeniówki 
plączesz w marzenia 

otulona skrzydłami kaftana 
bezgrzesznie cudzołożna 
szukam pokuty 

modlitwą strzykawki



piątek, 1 sierpnia 2008

księżniczka



nie klęknę więcej 


pokornie naga 
nauka płynie w rytm 
uderzeń bata 

o twoje ramiona 
połamałam paznokcie 

spokój 

na ziarenkach grochu


sobota, 12 lipca 2008

przepatrz



wszystko dostaniesz 


jednak 
dłoni nie starczy 
obejmij oczyma 
wejdź głębiej 

zbyt szorstko 

palcami rozrywasz 
piksele 

za - boli 

bardziej nie mogę 
zwilgotnieć 

w internecie


wtorek, 10 czerwca 2008

Safona



pijana 


zataczam się w sobie 
próbując omijać 
mlecznobiałe krople 
światła 

palce podzielone pierścionkami 
rozrywają od środka 
broczę 

sokiem z truskawek


american dream



szczurołap z wąsikiem 

toksoplazmozą 
łasi się do nogi 
bramkarza 

wstęp za okazaniem zielonej karty 
szczepień 

mruczando na kanapkę 
salami pomidor 
przerwane kopniakiem 

ropa w lewym oku utrudnia 
spoglądanie z wyżyn 
bujanego fotela 

rasistowskie psy 
łańcuchowe 
za miskę suchej karmy

niedziela, 8 czerwca 2008

Wino w ciszy



Zawsze mi się wydawało, że mnie to nie dotyczy, ale dziś po południu pościel w moim łóżku pachnie obcą kobietą, a Ty śpisz nagi i bezbronny, jak dziecko. Kasztanowe włosy opadają na twarz, zakrywając coraz wyraźniejsze zmarszczki, z lekko rozchylonych warg sączy się strużka śliny. Tylko ślady zębów na szyi i torsie burzą niewinny obrazek. Jak widać,nie opłaca się wracać szybciej do domu. 

Na stoliku butelka wina, ale po kieliszek muszę się wybrać do kuchni. Wam nie były potrzebne. Delikatny, chilijski Tillion powoli napełnia czaszę. Nie lubię alkoholu. Nie w samotności. Mimo to piję – szybko, jak wódkę, ignorując wszystkie święte zasady. Barwa? Bukiet? W diabły! Blady, fiołkowy odcień nie zachwyca. Truskawkowe i wiśniowe nuty kojarzą się jednoznacznie. Aromat wina na chwilę przyćmiewa zapach perfum i potu. Niestety, kiedy odsuwam kieliszek, na nowo atakuje mnie zmysłowa mieszanka ambry i neroli. Jeszcze jeden. Już wolniej, choć smak budzi obrzydzenie. 

Pozwalam myślom płynąć. Kim była? Żoną jednego z tych chronicznie zmęczonych pracoholików, o których tyle mi opowiadałeś, gdy jeszcze mieliśmy czas, by zjeść razem kolację? A może nastolatką poznaną w gabinecie? Jednorazowy wybryk, czy dłuższa znajomość? Czysty seks, czy coś trwalszego? Kobieco próżna od podstaw tworzę jej twarz, ciało i osobowość. Uczę ją ubierać się inaczej, niż ja. Myśleć i czuć na opak. Daję energię i szaleństwo pierwszej młodości. Niech tylko nie jest podobna. Pozwalam sobie wierzyć, że pojawiła się tylko po to, by dać Ci chwilę wytchnienia od okowów starego, dobrego małżeństwa. Łyczek znienawidzonego wina utwierdza w przekonaniu, że się nie mylę 

Powinnam być wściekła. Zamiast tego zastanawiam się, jak Tillion skomponował się z jej smakiem, mimowolnie szukam wzrokiem jakiejś zapomnianej rzeczy. Nic. Tylko zapach i ślady po ukąszeniach. Biorę butelkę i przesiadam się bliżej - na brzeg kanapy. „Nieprzepisowo” trzymany kieliszek ogrzał się, przez co trunek smakuje gorzej. Nic to. Tuż obok, ledwie parę centymetrów od mojego uda, leży Twoja dłoń. Ta bliskość staje się czymś kluczowym. Jesteś na wyciągnięcie ręki, a jednocześnie tak cholernie daleko. Ciepło bijące od Twojego ciała sprawia, że czuję się jeszcze bardziej skrzywdzona i samotna. Przed oczami obrazki rodem z taniego filmu porno. Na każdej migawce inna twarz, inne ciało. Piękno i świeżość lolitki, ustępują pewności siebie i doświadczeniu cudzej żony i matki, a tą zmienia po chwili panienka w lateksowym wdzianku i z kajdankami w ręku. 

Fantazje uświadamiają mi, jak bardzo popadliśmy w rutynę: śniadanie o wpół do siódmej, na ósmą do pracy, sześć godzin w Poradni, o trzeciej obiad odgrzany z poprzedniego wieczora, bo ja jeszcze w pracy, moje powroty późnym popołudniem. Jakiś film, na którym i tak zasypiałam. Zaplątani w pajęczynę podobnych dni, zabiliśmy w sobie ciekawość i namiętność. Wydawały się mało ważne – w końcu małżeństwo nie powinno opierać się tylko na seksie. Tylko, że praktycznie żadnej z tych „scenek” nie było w naszej sypialni... Moja wina? 

Dolewam wina kolejny, ostatni już raz. Piję tak, by każda nuta – czy to w zapachu, czy w smaku – raz na zawsze wryła się w pamięć i była przypomnieniem mojej porażki. Pustą butelkę odkładam cichutko na stolik, kieliszek myję i chowam do szafki. Z komody zabieram rzeczy, które wystarczą może na tydzień. Dość czasu, by przemyśleć pewne sprawy. Kilka słów na wyrwanej z zeszytu kartce znajdziesz zaraz po przebudzeniu na poduszce. Zamykając drzwi mieszkania słyszę zaspane: „Kochanie?” 




piątek, 25 kwietnia 2008

***



oblizuję wargi 

wspomnienie wczorajszej kolacji 

pamięć zapachowa parzy zmysły tęsknotą 

do żywego ciała zdarłam paznokcie 
oskrobując patelnię z resztek 
teflonu 

za dziewięć kilo 
będę Paris Hilton


niedziela, 13 kwietnia 2008

niewolna



który skrzywdziłeś 
palce wyłamałeś 
skundlonej brudnej śmierdzącej 
rozpustą 
na klęczkach błagaj 

pocałuj



środa, 9 kwietnia 2008

błękitna



palce otulone lateksem 
plądrują kostnicę 
ciała 

różowy skrawek dla kota 

proszę nie dotykać 
eksponatów 

kroplami krwi wypływają marzenia



poniedziałek, 18 lutego 2008

przez dziurkę od klucza



M. 

kropla krwi z wargi 
pomadka z policzka 
miód z powrotem w szafce 

okno na oścież 
wiatr zabije zapach 
kawy z mlekiem i seksu 

nawet podłogę wytarłeś 

szum wody w łazience 
nierówna walka 
mydła nivea i perfum teen spirits 

wychodzisz 

z szafki na palec 
wędruje złota obrączka


poniedziałek, 7 stycznia 2008

samotność



nigdy więcej 
piwa seksu czekolady 


oddam w dobre ręce 
zawiedzione nadzieje 


tak bym chciała powiedzieć 

żartujesz 
to nie moje


wtorek, 1 stycznia 2008

litania inkwizycyjna


W Twoje imię wypalili mi oczy
Nie skazi Cię zło pornografii
Udziel mi, Panie, dość siły
Bym mogła Cię wielbić ze ślepą ufnością

W Twoje imię obcięli mi dłonie
Nie skazi Cię zło samogwałtu
Udziel mi, Panie, dość siły
Bym mogła się złożyć ufna w Twoje ręce

W Twoje imię wyrwali mi język
Nie skazi Cię zło wulgarności
Udziel mi, Panie, dość siły
Bym mogła, choć w duszy, śpiewać Ci psalmy

W Twoje imię gwałcili mnie strażnicy
Nie skazi Cię zło namiętności
Udziel mi, Panie, dość siły
Bym nadal mogła Cię kochać